Sportowy Vulcan - Forum dyskusyjne

Sportowy Vulcan

FORUM POLITYCZNO-ÅšWIATOPOGLÄ„DOWE



Dostęp do logowania dla starszych przeglądarek: zaloguj

Aktualna intensywność nasłuchu: 3

z cyklu: krytycznie o Wrocławiu, waflach i króklu Rafale

TommyMelo( 18-05-30 10:06:16 #1 )

ad: z cyklu: krytycznie o Wrocławiu, waflach i króklu Rafale (#776230 / #0)

Tradycyjnie pyknąłeś z fajeczki zza rogi iu dyskusji albo argumentów zero.
To Ci pomogę: Wrocław ogólnie to wydmuszka nie tylko pod względem kultury. Twoje Słońce woli wielkie hasła niż codzienną pracę - widać to chociażby w infrastrukturze.
Taki przykład : warszawski budżet MPK przewiduje dwukrotne szlifowanie wszystkich szyn tramwajowych rocznie , we wrocławiu tylko ok 7 % na rok - dlatego się tramy wykolejają co chwila. Już bodaj 57 wykolejeń w tym roku.

Można by tak długo.


Tommy( 18-05-29 11:41:30 #0 )

z cyklu: krytycznie o Wrocławiu, waflach i króklu Rafale

Bartosz Sadulski dziÅ› na fejsie:

Na dłuższy czas pożegnałem się wczoraj z Wrocławiem i usposobiony jestem refleksyjnie. Często pytacie mnie, czy nie wolałbym w nim zostać. Wolałbym. To wspaniałe miasto do życia, rocznie odwiedzane przez 1/3 ilości turystów, którzy przyjeżdżają do Krakowa. Miasto kameralne, wygodne, dobre do życia i śmierci, miasto, któremu się wydaje, że jest polskim Berlinem, a w rzeczywistości jest dużym Opolem. Miałem w nim swój kącik, gdzie czułem się jak ślimak w muszli, ale w związku z tym, że przez całe życie zajmuję się kulturą, to we Wrocławiu doszedłem do ściany. W ciągu tych kilku lat, które w nim spędziłem (łącznie nawet nie 10) zarżnięto całą kulturę, między innymi przy pomocy ESK. Nie będę się sentymentalnie rozwodził nad tym, że kiedy przyjechałem jakoś w 2005 to jako młody, zblazowany i aspirujący poeta z łatwością trafiłem na podobnych sobie równie młodych, zblazowanych i aspirujących kolegów, bo w mieście ciągle działo się coś literackiego. Gdybym przyjechał dzisiaj, niczego bym się pewnie nie nauczył, bo czego można się nauczyć od hochsztaplera Grina. Nie będę się rozwodził nad unicestwionymi kinami czy Teatrem Polskim, nad Firlejem czy CRK, bo to historie dobrze znane. Miasto woli wielkie, spektakularne i widowiskowe wydarzenia, dzięki którym dobrze będą o nim mówili w Krakowie i Poznaniu: wiadomo, że Gilmourem łatwiej się pochwalić w kampanii wyborczej, niż Assymetry Festival. Miasto woli ściągać, zamiast inwestować. Wrocław to miasto dla informatyków, menadżerów i paru idealistów, miasto zepsute i wyjałowione, o czy nie mogłem przestać myśleć, kiedy słuchałem dukania wiceprezydenta na silesiusowej gali, na którą przeznaczono znacznie więcej kasy, niż na festiwal nagrodzie towarzyszący, a pewnie i więcej, niż wynoszą nagrody. Bo Wrocław to kulturalna wydmuszka, której symbolem mogłoby być NFM: kosztowało prawie pół miliarda złotych, a teraz zmusza się tam ludzi do brania przymusowych urlopów i wciąż zatrudnia na śmieciówkach, bo nie ma pieniędzy na obsługę. Albo której symbolem mogłaby być Opera, gdzie produkuje się kilkanaście przedstawień w roku, a za kiepskie wyniki sprzedaży biletów obcina się pracownikom pensje o połowę, informując ich o tym kartką na korytarzu. Albo którego symbolem mogłoby być pewne stare dobre wydawnictwo, zarządzane, jak większość instytucji, przez gastarbeitera, na dodatek zwyrodniałego. Pewnie za kilka lat ktoś we Wrocławiu wskaże na mnie palcem i powie: zaprośmy tego gościa z Krakowa, niech nam coś robi. Póki co ostatni gasi światło i robi miejsce dla kolejnego informatyka.

administrator Strona działa w oparciu o skrypty udostępnione przez sportowy.wroclaw.pl liczba odwiedzin: 23422489
W myśl Prawa telekomunikacyjnego (Dz.U. z 21.12.2012, poz. 1445) informujemy, iż w celu ułatwienia dostępu użytkowników do serwisu, wykorzystywane są pliki cookies (tzw. ciasteczka). Jeśli nie wyrażają Państwo na to zgody, proszę wyłączyć obsługę cookies w ustawieniach swojej przeglądarki. >> więcej informacji o plikach cookies